30 maja obchodzimy Dzień Rodzicielstwa Zastępczego
W Jastrzębiu-Zdroju jest ich ponad 140. Wychowują łącznie prawie 200 dzieci – tych porzuconych i tych, których rodzice biologiczni zamierzają się starać o odzyskanie praw rodzicielskich. W teorii, w rodzinach zastępczych dzieci powinny przebywać maksymalnie 18 miesięcy. Często są to lata. Przez ten czas w prywatnych domach najmłodsi znajdują miłość i opiekę, której najczęściej brakowało w ich wcześniejszym życiu.
„Słuchajcie, pojawi się u nas trójka dzieci…”
Zwykle do rodzin zastępczych trafiają dzieci z interwencji. – Dostajemy telefon z pytaniem, czy mamy odpowiednią liczbę miejsc i czy jesteśmy w stanie się tymi dziećmi zająć – tłumaczy pani Magdalena, która rodzinę zastępczą prowadzi od 7 lat – Czasem jest to interwencja, która dotyczy jednego dziecka, a czasem jednego domu, ale pięciorga rodzeństwa – opowiada. Gdy pytam, co wtedy, uśmiecha się. – Wtedy trzeba przygotować miejsce dla piątki dzieci. Nie zawsze jest to jednak możliwe, bo miejsca w rodzinach zastępczych najczęściej są już pozajmowane.
Jak podkreśla, do przyjęcia nowych dzieci trzeba przygotować wszystkich domowników: i rodziców, i dzieci. Podejmując decyzję o kolejnym podopiecznym, rodziny zastępcze muszą uwzględnić nie tylko dobro zagrożonych dzieci, ale i sytuację własnej rodziny. – U nas odbywa się narada rodzinna. Po prostu zbieramy się wszyscy i mówimy „słuchajcie, być może pojawi się u nas trójka dzieci” – mówi pani Magdalena. – Ja wtedy słyszę „hurraaaa!”… – wtrąca pani Katarzyna, przez której dom przewinęło się już około 30 podopiecznych. – U mnie często zapada cisza. Starsze dzieci przeżywają to inaczej. Wiedzą, że będzie głośno, że maluchami trzeba będzie się czasem zająć, że ktoś zabierze miejsce w pokoju… Natomiast maluchy… dopóki nowe dzieci się nie pojawią, często nie mają świadomości, z czym to się wiąże. Potem zaczyna się walka o teren, o rodzica… – mówi pani Magdalena. Wszystkie moje rozmówczynie zgodnie podkreślają, że największym punktem zapalnym jest dostęp do... kolan ich opiekunów. Potwierdza to pani Jolanta, która na zostanie rodziną zastępczą zdecydowała się już po wychowaniu własnych dzieci: – Najmłodsi często reagują strachem. Pytają: „Ciociu, czy oni mnie teraz od Ciebie nie zabiorą, skoro przyszła Natalka?” Mówię: „Nie, Tomeczku, jesteś tutaj bezpieczny, każdy ma swoje spanie, swoją przytulankę…”
„By dziecko nam zaufało”
Bez względu na to, czy dzieci przebywają w rodzinie zastępczej kilka miesięcy, czy lat, opiekunowie traktują je jak własne. – To, co możemy dla nich zrobić, to łagodzenie skutków rozstania z biologicznymi rodzicami. W momencie, gdy następuje zerwanie więzi, dziecko zaczyna się chwiać emocjonalnie, psychicznie i fizycznie. Teraz my, rodzice zastępczy, musimy składać te dzieci na nowo, jak elementy układanki – mówi pani Magdalena. Jak podkreślają zgodnie mamy zastępcze, dzieci nie dają L4, ani urlopu – to praca 24 godziny na dobę. Choć bywają wyczerpane, nie wyobrażają sobie innego sposobu na życie.
Podstawowym wyzwaniem jest zdobycie zaufania. – Nasze dzieci często nie ufają nikomu. Są tak skrzywdzone, że tego nie potrafią. Pod płaszczykiem niesforności skrywają się ich prawdziwe problemy. Jaką mogą mieć motywację, by się starać? Po co? Jeśli ktoś stracił matkę, stracił ojca, to co jeszcze może stracić? Już nic… Dopiero jak ja pokażę raz, drugi, trzeci, że stanę w obronie dziecka, ono się uczy, że faktycznie jest ważne. Tylko tak buduje się ich poczucie bezpieczeństwa. Czasem wygląda to tak, jakby, sprawiając problemy, próbowały udowodnić rodzicom zastępczym: wy też mnie wyrzucicie – tłumaczy pani Katarzyna. – Dla mnie najważniejsze jest to, żeby znały swoją wartość. Dlatego ja zawsze powtarzam: Kubuś, Nikusia, zawsze pamiętajcie, jesteście mądrzy, mili i piękni. I nikt wam tego nie zabierze – dodaje pani Jola.
Gdy w szkołach organizowany jest Dzień Mamy czy Babci, dzieci z rodzin zastępczych często zostają w domach. Udział w takich zajęciach to dla nich kolejne traumy, kolejne okazje do zadawania sobie pytania: dlaczego moja mama mnie nie chciała? Placówki edukacyjne, niestety, często nie są przygotowane na przyjęcie dzieci z rodzin zastępczych. – Walczymy o nasze dzieci, bo w szkole bywa różnie. Nauczyciele często ich nie rozumieją. Z ich punktu widzenia wygląda to tak: mieli bardzo fajną grupę i nagle przychodzi dziewczynka, która wszystko niszczy, dezorganizuje zajęcia… Trzeba zastanowić się, jak temu dziecku pomóc, żeby go nie skrzywdzić po raz kolejny. Ale do tego potrzeba waleczności. Musimy walczyć jak lwice, w każdej instytucji – podkreśla pani Jolanta.
Rodziny zastępcze podlegają opiece jastrzębskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Za jego pośrednictwem szukają również pomocy u specjalistów: logopedów, w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. – Często dopiero w naszych rodzinach dzieci się diagnozuje. Dopiero po jakimś czasie dowiadujemy się, co im naprawdę dolega. Rodzice biologiczni zazwyczaj nie mają pojęcia, co się dzieje z ich dziećmi. Są obarczeni swoimi problemami, z którymi sobie nie radzą. Nasze dzieci, nawet jeśli są w swoich rodzinach, są dziećmi porzuconymi – mówi pani Magdalena. Tymczasem, by wykonać pełną diagnostykę, niezbędna jest zgoda rodziców biologicznych lub sądu. Takie postępowania potrafią ciągnąć się nawet rok, opóźniając tym samym możliwość rozpoczęcia terapii – Czasami jest tak, że dziecku jest bardzo trudno pomóc, bo pomoc przyszła za późno, bo dziecko jest tak głęboko poranione, ma tak ogromne deficyty, że ratować je mogą tylko placówki socjoterapeutyczne. Mamy zawsze na względzie jego indywidualne potrzeby, często poruszamy się tu intuicyjnie. Dajemy to, czego potrzebuje każdy człowiek, żeby się rozwijać: poczucie bezpieczeństwa, miłość, wsparcie, stałość – dodaje.
Mama zawsze jest najważniejsza
Jak podkreślają zgodnie opiekunowie zastępczy, starsze dzieci za wszelką ceną chcą wrócić do swoich biologicznych rodzin. – Dla dzieci zawsze mama jest najważniejsza. Chłopiec, który był u mnie, nawet po pięciu latach od oddzielenia od biologicznej matki, potrafił powiedzieć „Jakbym tylko spotkał mamusię, to ja bym poszedł do pracy i zapracował na to, żeby ona nie piła. Pilnowałbym jej”. Tłumaczyłam mu: „Kubusiu, to nie tak… To mamusia powinna się Tobą opiekować” – mówi pani Jolanta.
Jak zaznacza pani Katarzyna, często w rodzinach role pozostają odwrócone i to dziecko opiekuje się rodzicem. Mimo tego, w jego pamięci czas spędzony w domu jest odbierany pozytywnie. – Te dzieci, dopiero jak przychodzą do nas, uczą się, że dom może wyglądać inaczej… Też mieliśmy taki przypadek, przyszły do nas dwie siostry, dwie dziewczynki: Kasia i Basia. Starsza z nich, 10-latka była dla swojej 5-letniej siostry mamą. Dbała o nią, wykonywała wszystkie prace domowe, robiła dokładnie to, co powinna robić matka. Bo prawdziwa mama tego nie robiła – opowiada. – To też jest forma przemocy wobec dziecka, ogromne nadużycie. Dzieci z natury rzeczy nie mogą podołać obowiązkom rodziców. Obarczone tym przez wiele lat, jeśli nie przez całe dorosłe życie, ponoszą tego konsekwencje. Pobyt w rodzinie zastępczej jest dla nich szansą, na to, by poczuć prawo do bycia dzieckiem – dodaje pani Magdalena.
Jak podkreśla pani Magdalena, rodzice biologiczni często deklarują chęć odzyskania dzieci. Niestety, rzadko za tym idą konkretne działania. A to komplikuje sytuację prawną podopiecznych. Kolejne niespełnione obietnice, umówione spotkania, na które rodzice nie przychodzą – to wszystko obciąża dzieci jeszcze bardziej. – Naszym obowiązkiem jest współpraca z ich rodzinami, to są często ludzie niestabilni, nieobecni, roszczeniowi, z poczuciem krzywdy.... Przekłada się to na trudności we współpracy, a ta współpraca musi być. Bo dziecko w rodzinie zastępczej jest przygotowywane, albo do adopcji, albo też do powrotu do rodziny biologicznej. Rodzina zastępcza to tylko tunel, przez który dziecko przechodzi – tłumaczy pani Małgorzata.
Pozostają zdjęcia...
Jak podkreśla Katarzyna, najgorszą sytuacją, z którą musi się mierzyć, są chwile, gdy dziecko po adopcji lub powrocie do biologicznych rodziców znów trafia do rodziny zastępczej. – Miałam chłopca, który po raz pierwszy do mnie trafił jako 2,5-latek. Potem odzyskała go mama, po niecałym roku wrócił do rodziny zastępczej. Później odzyskał go biologiczny tata, a po trzech latach to dziecko wróciło do mnie ponownie. Dodatkowo jest po nieudanej adopcji – rodzice adopcyjni oddali je jak przedmiot. Takie dziecko nie ma szans na adopcję: kto weźmie dziesięcioletnie dziecko z taką traumą? Ono cały czas ma w głowie: „zostawiła mnie mama, zostawił mnie ojciec… komu mam ufać?”. Każdego kolejne odrzucenie to kolejny cios dla jego psychiki, za każdym razem przychodził do nas w gorszym stanie... To jest straszna trauma, a rodzice zastępczy muszą stawiać czoła takim sytuacjom. To są nasze dzieci, wspieramy je, załatwiamy terapie… Zawsze w takiej sytuacji myślę: to dziecko ma tylko nas. Jeszcze ja je odrzucę i już jest po dziecku… – opowiada.
Trudne są również rozstania, zwłaszcza, jeśli dzieci przebywają w rodzinach dłużej niż ustawowe 18 miesięcy. Te najmłodsze często nie pamiętają życia, zanim trafiły do rodziny zastępczej. Te starsze – dodatkowo przeżywają traumę rozstania z przyszywanym „rodzeństwem”. Ze stresu gorączkują, płaczą. Na drogę dostają albumy wypełnione zdjęciami. Za zgodą rodziców adopcyjnych mogą utrzymywać kontakt z rodzicami zastępczymi. – To zależy indywidualnie od rodziny adopcyjnej – mówi pani Katarzyna. – Mam dużo rodzin, z którymi utrzymujemy kontakt. Na święta dostajemy życzenia, pozdrowienia z wczasów. Przyjeżdżają do nas, odwiedzają… Karolek wie, że on tu był, jest tego świadomy, cieszy się, kiedy do nas przyjeżdża, przynosi mi kwiatki na dzień matki. Mama adopcyjna kieruje tym w mądry sposób, tak, by dziecko było świadome swojej tożsamości. To jest jego historia, jego przeszłość. Karol opowiada jakiś historie o nas, bo je pamięta. Jego mama adopcyjna mówi: Kasia, ja nie mogę go tego pozbawić, to jest jego życie. Ale mamy też takie rodziny adopcyjne, które nie chcą tego kontaktu, one odcinają się. Mają do tego prawo. – dodaje.
Rodzice zastępczy często powołują się na metaforę Janusza Korczaka – pobyt dziecka w ich rodzinie ma być „zapełnieniem walizek”, z którymi pójdzie ono później w świat. Bywa, że efekty tej pracy mogą obserwować na własne oczy. – Mam podopieczną, która się już usamodzielniła. Mamy świetny kontakt, przyjaźnimy się, bardzo dobrze sobie radzi, kształci się, nabywa nowe umiejętności… podejmuje super decyzje. Obserwuję ją naprawdę z podziwem. Nie mam żadnych obaw, czy sobie poradzi, bo już radzi sobie świetnie. To jest dla mnie największa radość. Oby mogło być tak z każdym dzieckiem – tak pracujemy i o tym marzymy – opowiada pani Magdalena.
Imiona zostały zmienione.
Rozmawiała: Barbara Englender
Osoby, które chciałyby zostać zostać rodziną zastępczą, powinny kontaktować się z jastrzębskim OPS-em.
żródło: https://www.jastrzebie.pl/strefa-mieszkanca/aktualnosci/aktualnosc/skladamy-dzieci-na-nowo