„POKONAĆ BEZDOMNOŚĆ”
….Nałóg zaprowadził mnie w ślepy zaułek, otwierając oczy marzyłem tylko żeby się napić….i tylko to miało sens…
Ludzie w kryzysie bezdomności coraz bardziej wpisują się w naszą rzeczywistość. Nie sposób ich nie zauważyć, często brudni, zaniedbani koczują w różnych miejscach naszego miasta, ale nie zawsze bezdomność jedno ma imię. Wśród nas funkcjonują osoby, które w żaden sposób nie wskazują swoim wyglądem na bezdomność. Czy można zawrócić z tej drogi? Czy bezdomność musi być stygmatem? Jak pomóc w odnalezieniu motywacji, jak ożywić ducha walki o samego siebie? Odpowiedzią na te i wiele innych pytań jest historia jednego z naszych podopiecznych Dariusza. To prawdziwa historia człowieka, który jak sam mówi, sięgnął dna. Dzisiaj Darek, bo tylko tak chce aby o Nim mówić, jest człowiekiem, który powrócił do życia, ale może od początku ….
Jestem pracownikiem jastrzębskiej noclegowni, Darka często spotykałam z grupą bezdomnych koczujących w podziemnych pasażach. Widywałam tego młodego człowieka zazwyczaj w stanie upojenia alkoholowego, który przychodził do pasaży aby się ogrzać, z każdym dniem jego stan był coraz gorszy, a nałóg coraz silniejszy. Wielokrotnie próbowałam z nim rozmawiać, nie przyjmował rad, ale miał w sobie kulturę, która nakazywała aby wysłuchać rozmówcę. Zauważyłam, że coraz bardziej wstydził się tego do jakiego stanu nałóg go doprowadzał, notorycznie upojony alkoholem, cuchnący moczem, skulony wylegiwał obok grzejnika. Moje kilkuletnie doświadczenie w pracy z osobami bezdomnymi podpowiadało mi, że dla Darka był ratunek…… Intuicja mnie nie zawiodła.
…..Małymi kroczkami…..
Grudniowy, mroźny dzień, tylko kilkanaście godzin do Wigilii, znowu natknęłam się na Darka, tym razem był trzeźwy, poprosił o jedzenie i kawę. Zaczęliśmy rozmawiać, to była trudna rozmowa, po raz pierwszy nie tylko słuchał ale zaczął mówić. Pochwaliłam go, zaczęłam przekonywać, że może żyć inaczej, że nie jest za późno. Zaproponowałam, że zrobię mu zakupy na święta Bożego Narodzenia, ale postawiłam jeden warunek, że przyjdzie w Wigilię do pasażu i będzie trzeźwy. Obiecał i przyszedł, dzisiaj wiem, że dla Darka obietnica jest rzeczą świętą. Spotkaliśmy się następnego dnia, czekał na mnie i był trzeźwy. Byłam pod wrażeniem: to już drugi dzień trzeźwości, dla człowieka, który nie trzeźwiał od lat. Przekazałam obiecane zakupy i namówiłam aby przyszedł do naszej noclegowni, nie chciał…. Szukał wymówek ale w końcu przystał na moją propozycję. Zaproponowałam, żeby spędził u nas święta, a potem zrobi jak będzie uważał. I przyszedł, aż trudno uwierzyć ale został. Kolejne dni w trzeźwości, zachęcały go coraz bardziej do zmiany swojego życia. Nie było łatwo potrzebował akceptacji, motywacji i wszystko to od nas otrzymywał w miarę możliwości, cieszyliśmy się z każdej kolejnej miesięcznicy życia w trzeźwości. Rozpoczął terapię, otrzymał wsparcie od trzeźwego alkoholika, który był z nim w tych najtrudniejszych chwilach głodu alkoholowego. Przerwał jednak terapię, mimo to nadal był trzeźwy. Kiedy zapytałam dlaczego? odpowiedział:
…Ja sobie obiecałem i postanowiłem ,że nie będę już pił ,bo wiem ,że jak się napiję to będzie po mnie, obiecuję pani nie będę pił….
Nie napił się, zaczął porządkować swoje zdrowie, życie. Po kolei ustalaliśmy co musi zrobić. Podjął leczenie, zdobył orzeczenie o niepełnosprawności spowodowanej długoletnim nadużywaniem alkoholu. Zaczął leczenie stomatologiczne, uzupełnił brakujące zęby, poddał się operacji przegrody nosowej. Zaczął systematycznie chodzić do lekarza. W międzyczasie złożyliśmy wniosek o mieszkanie socjalne. Pomimo odmowy, nie poddawał się, nie załamywał, cierpliwie czekał. Pisaliśmy odwołania i czekaliśmy. Mijały kolejne miesiące, Darek w trzeźwości odzyskiwał poczucie własnej wartości. Nawiązał kontakt z mamą. Zaczął odzyskiwać wpływ na własne życie. Często mówił, że jakiś strażnik miejski albo policjant pochwalił go, za to, że jest trzeźwy, z dumą chwalił się :
…Niech pani sobie wyobrazi ,że Strażnicy mówią ,że teraz jak nie piję to jestem gość… nawet proponują mi podwózkę….. [śmiech]
Każde dobre słowo, zauważenie jego postępów dodawało mu pewności siebie, zaczął wierzyć, że da radę. W marcu 2021 dostał mieszkanie socjalne, radość mieszała się ze strachem. Wiedział, że to największy egzamin jego życia, miał potrzebę aby nie zawieść nas pracowników, którzy uwierzyli i pomogli. Nie chciał zawieść przede wszystkim siebie. Po trzech latach i trzech miesiącach pobytu w noclegowni wyprowadził się. W nowym mieszkaniu urządził się praktycznie sam, pracownicy noclegowni pomogli mu w drobnych rzeczach takich jak: brakujące lustro, lampy, szafka na buty, krzesło. Przez te wszystkie lata oszczędzał każdy grosz i dzięki temu zakupił nową lodówkę, telewizor, kanapę, szafę, rolety i wiele innych rzeczy.
…Pierwsze odwiedziny na nowym mieszkaniu ….
Pojechałyśmy zobaczyć jak Darek sobie radzi. Czekał na nas, był zestresowany, może nie do końca wierzył, że będziemy. Zaskoczył nas tym jak się urządził, jak dobrze sobie radzi. Do dzisiaj pozostaje pod opieką pracownika socjalnego, z pracownikami noclegowni jest w stałym kontakcie, dzwoni, odwiedza nas, pamięta o dniu kobiet, urodzinach, świętach i zawsze kiedy wspominamy ten trudny czas z wdzięcznością dziękuje za pomoc.
Darek nigdy nie miał łatwo, był z rodziny, która borykała się wieloma problemami miał jednak swoją pasję, która pozwalała wtedy przetrwać, trenował przez wiele lat breakdance, miał dziewczynę z którą planował ślub, ale popijał i coraz bardziej się staczał, zaczęły się drobne rozboje, kradzieże, potem wyroki i odsiadki. Został sam. Nie mógł wrócić do domu, był w konflikcie z ojcem. Po kolejnym odwyku wrócił na ulicę i tak potoczyły się jego losy do czasu zwrotu jaki nastąpił w jego życiu na opisany dzień przed Wigilią …
Często patrzymy na osoby bezdomne szablonowo, uznając, że mają to na co zasłużyli. Czy na pewno tak jest? Historia Darka pokazuje, że można zmienić swoje życie . Dzisiaj bez problemu o tym mówi, wie jakie piekło przeżył, a swoją historię chciał opowiedzieć aby dać świadectwo i nadzieję tym co ją utracili. W naszym odczuciu to także podziękowanie dla nas.
Pokazanie tej historii nadaje sens naszej pracy. Nie jest łatwo, zwłaszcza wtedy, gdy mierzymy się z niesprawiedliwą bądź surową oceną naszego działania. W oczach społeczeństwa i niektórych osób bezdomnych często jesteśmy za mało skuteczni, świadczymy niewystarczającą pomoc, jesteśmy oceniani nie przez pryzmat tego co osiągamy naszą praca i zaangażowaniem, tylko przez fakt samej obecności osób bezdomnych w naszej przestrzeni.
Nie sposób wymienić wszystkie osoby bezdomne, które przewinęły się przez naszą noclegownię, każda z nich to oddzielna historia, są takie, które wywołują uśmiech na samo wspomnienie i te, które przywołują smutek. Cieszymy się z każdej drobnej rzeczy, z każdego pozdrowienia, przekazywanych życzeń i tego gdy udało się komuś zawrócić z drogi bezdomności. Nie zawsze jest tak różowo, ponosimy także porażki, wtedy kiedy nie potrafimy dotrzeć do zagubionego człowieka. Nie zrażamy się jednak, robimy swoje, wierząc, że warto pomagać. Każdy mały sukces daje nam energię. Choć najtrudniej jest dotrzeć do ludzkich serc i wyobraźni to nie zatrzymamy się aby takich historii ze szczęśliwym zakończeniem było więcej.
Autor: Agnieszka – opiekun w Noclegowni dla osób bezdomnych
Jastrzębie – Zdrój 18/08/2021